Krótkie Histeryjki 2018-12-14

Legenda Dominikusa

Długość: 0 RSS

Leksykon Słów GM-(Game Master) Po ang. Po polsku przekłada się na "mistrz gry". Jest to osoba odpowiedzialna za opowiadanie historii. Pl-(Tylko w tym przypadku) Player po ang. Po polsku gracz. IC-(In Character) po ang. Po polsku Gracz odgrywający swoją postać, czyli prowadzący dialog z inną personą. ST-Starzec "Legenda Dominikusa" GM: Ateny stoją w obliczu niewyobrażalnego problemu- w lochach pewnego członka senatu zagnieździł się potężny beholder... Wszyscy herosi byli aktualnie zajęci swoimi heroicznymi zadaniami. Więc to zadanie przypadło Tobie... Dominikusowi zwykłemu strażnikowi miejskiemu o wielkich ambicjach. PL: Dalej. GM: Czym prędzej zabrałeś swoją zbroje, włócznie, drewnianą tarcze oraz miecz i wyruszyłeś na tą przygode. GM: Zaszedłeś przed omówione lochy i widzisz przed sobą starca ślepego podpierającego się o kostur pasterski. IC:Dostojny starcze, czy możesz mi coś doradzić przed moją misją? Wyglądasz na człowieka, który wie naprawdę dużo. ST: Jesteś tutaj by zgładzić beholdera! Lochy są długie i męczące zostaw swoją zbroje przed wejściem do nich, inaczej padniesz z wycieńczenia nim dojdziesz do celu ! Sprawę tą rozwiążesz umysłem a nie siłą- wojowniku. IC: Jestem urodzonym wojem, czemu doradzasz mi użycie intelektu a nie siły? ST: Gdyż Beholder jest niemożliwe obrzydliwą i podłą kreaturą, jeżeli zdasz się na siłe, wpadniesz prosto w jego gre ! IC: Czy masz mi coś do zaoferowania w zamian za zbroję? ST: Nie mam zamiaru się z tobą handlować, mogę zostać tu i przypilnować twojego pancerza, kiedy i tak zajmuję się swoimi kozami. PL: Oceniam czy starzec może ponieść moją zbroję. PL: Może? GM: Ta. PL: To nie , nie ufam mu, może być podstawiony. GM: Wchodzisz do lochu ? PL: Rozglądam się czy nie ma nic ciekawego najpierw. PL: Mam jakieś żarcie? GM: No masz. PL: Dobrze, czy dostrzegłem coś ciekawego? GM: Kozy. IC: Czy zgodzi się waść Pan na użyczenie mi jednej kozy? ST: A po co ci moja koza? IC: Do poniesienia rzeczy, które mówisz, że są dla mnie za ciężkie. ST: Nie lękasz się że beholder wykorzysta tą koze? IC: W moim sercu nie ma strachu, którego może on wykorzystać a koza... popatrz na jej tępy wzrok. GM: Patrząc się na koze nie zauważyłeś "tępego wzroku". GM: "Kozy to jedne z bardziej inteligentnych stworzeń". PL: Hmm. PL: I tak ją biorę, na razie nie daję jej zbyt potrzebnych mi rzeczy. GM:Masz jedzenie bronie i zbroje. GM:Co jej dajesz? PL: Mój hełm i 1/3 racji. IC: A Ty starcze nie chciałbyś pójść ze mną? IC: W razie czego uciekniesz i powiesz światu jaki los mnie spotkał. ST: Nie dla mnie wojaczka. IC: Nic takiego nie mówię, możesz udzielać mi swojej mądrości. IC: Z tobą będę miał znacznie większe szanse. ST: Stary już jestem, będe cię tylko spowalniał. Nie dla mnie widzieć tragedie, a o zwycięstwie opowiesz jak wrócisz ! IC: A nie chcesz zostać bohaterem jak ja? IC: Ludzie będą sławili twoje imię tak jak moje. IC: Legendy o tobie powstaną. IC: Twoje imię przejdzie do historii. IC: A razem na pewno mam się uda. ST: A kto kóz popilnuje? IC: Jak już z tamtąd wyjdziemy nie będą Ci potrzebne. IC: Zostaniesz bohaterem GM: Nie on nie pójdzie z tobą. GM: z dobrej woli. PL: Hmm. PL: Teraz pytanie czy go zmuszać i grozić mu mieczem czy jednak robić good guy run. GM: Róbta co chceta. GM: Niewiem w czym ci pomoże 70cio letni pasterz kóz. GM: Ale twoja sprawa. PL: No dokładnie. PL: To biorę kozę i idę. GM: Minęła godzina a ty idziesz serią niekończących się korytarzy. PL: Czy koza się boi albo coś? GM: Koza ma wyjebane, rzuje line na której ją prowadzisz. GM: Idziesz dalej ? PL: Rozglądam się. PL: Czy widzę coś ciekawego? GM: Korytarz. PL: Żadnych dziwnych cegieł ani nic? GM: Dominikus z wielką ekstazą patrzy się na ściane w poszukiwaniu dziwnych cegieł. PL: To idę dalej tym korytarzem. GM: Po 3 minutach stwierdza jednak iż cegły wyglądają... jak cegły. GM: Robi się ciepło i duszno w lochu. GM: Twoja koza zaczyna szarpać sznurek. GM: Że chce wracać. GM: I to najlepiej już. PL: Zabieram od niej mój ekwipunek. PL: Na wszelki wypadek. PL: I idę. GM: Zacząłeś pocić się w swojej zbroi. PL: Hmm. PL: No chuj zdejmuję ją i idę dalej. GM: Idziesz tak i idziesz robi się coraz cieplej. GM: Twoje jedzenie się zepsuło. GM: Idziesz dalej ? PL: Mam jakieś złoto? GM: Nie. PL: To idę dalej. PL: Bohatersko. GM: Cały przepocony dochodzisz do drzwi oświetlonych pochodnią. GM: Przed drzwiami na podłodze jest płytka naciskowa. GM: ok. 1.3 metra od drzwi. PL: Rzucam na nią zepsute racje. GM: Czekaj ty z nimi łaziłeś ten cały czas? PL: Tak. GM: Myślałem zę je wyrzuciłeś... GM: Zapach stał się nie do zniesienia. PL: Nic nie mówiłem, że je wyrzucam. GM: Zacząłeś dusić się odorem zepsutego jedzenia. PL: Płyta coś zrobiła? GM: Nie. GM: Słyszysz beczenie z oddali. PL: Owca spierdoliła. PL: Najs. PL: Koza*. PL: Widzę ją? GM: Z ciemności wyłania się nieumarła koza. PL: Przeszywam ją włócznią. GM: Zaatakowałeś swoją włócznią, pchnięcie było piękne, jednak koza szarpnęła się w ostatnim wysiłku i przełamała twoją włócznie na dwoje. GM: Przestała się ruszać. PL: Mam jeszcze jakąś broń? GM: miecz i tarcze. PL: Dobrze. PL: Wyciągam z niej złamaną włócznię po czym wrzucam jej zwłoki na płytę. GM: Drzwi otworzyły się. PL: Mam dalej żywą kozę? GM: Nie kurwa. PL: Myślałem, że to nieumarła kopia. GM: Nie, twoja koza uciekła od ciebie w ciemnościach. PL: To ostrożnie idę przez te Drzwi. PL: Sprawdzam czy nie ma żadnych linek. GM: Koza wstała i drzwi zamknęły się zaraz po tym jak przez nie przeszłeś. PL: O chuj xd. GM: Przed sobą widzisz kolejne drzwi oraz wyrwe w lochu. GM: Widać przestrzeń... niebo. GM: Jest noc i burza. GM: Walnął piorun. GM: Pomieszczenie rozjaśniło się. PL: Co zdążyłem zauważyć? GM: Fala elektryczna przeszła przez dużą żelazną rure i znikła gdyż między jedną rurą a drugą jest wyrwa. GM: 2ga rura prowadzi do jakiegoś dziwnego kryształu umieszczonego w wielkich drzwiach wytopionych z bronzu. GM: Drzwi zdobione są szkieletami. PL: Oho. PL: To wiem gdzie nie iść. PL: Są tylko jedne drzwi co nie? GM: Ta. PL: Sprawdzam czy czegoś nie ma w tej rurze. GM: Jest zalana w środku, czyli żelazne drągi a nie rury. PL: To niestety nie jest woda święcona. PL: Mogę je jakoś zsunąć, żeby je połączyć? GM: Są przytwierdzone do litej skały. PL: Dam radę wydrapać się przez wyrwę? GM: Słyszysz "złowieszcze" beczenie z drugiej strony. GM: Za stromo. PL: Jak szeroka jest wyrwa? GM: Na oko około pół metra. PL: Między rurami. PL: W sensie. PL: a to. GM: Pół metra też. PL: Jak pół metra to dam radę się wydrapać zapierając się nogami xd. PL: Czy szkielety mają jakieś bronie? GM: Szerokość =/= wysokość. GM: Nie, to są zdobienia. PL: Mam coś metalowego poza mieczem? GM: Nie. PL: Ciężka decyzja. PL: Ale kładę miecz na wyrwę, żeby połączyć rury. PL: I czekam na pioruna w gotowości bojowej. GM: Po jakimś czasie piorun znowu uderzył twój miecz się trochę stopił. GM: Energia wypełniła kryształ i drzwi wolno zaczęły się otwierać. PL: Jak bardzo gorący jest miecz? GM: Czerwony. GM: Widzisz przed sobą ogromną oświetloną sale. GM: Na środku niej jest sześć szkieletów z łukami. GM: Wycelowanymi w ciebie. PL: Zasłaniając się tarczą zrzucam miecz i kopię go do tej sali po czym szarżuję na szkielety. PL: Z włócznią i tarczą. GM: Nosisz sandały. GM: Jesteś pewien że chcesz to kopnąć ? PL: Kurwa podeszwą nie czubem. GM: Dobra kopnąłeś go po spartańsku. GM: Miecz pękł. PL: Szkielety się ruszają? GM: Świst. GM: Sześć strzał poleciało prosto na ciebie. GM: Zasłoniłeś się swoją tarczą. GM: Jedna strzała trafiła cię w stope. PL: Szarżuję z połówką włóczni. PL: Adrenalina sprawia, że nie czuję bólu. GM: Szarżujesz na szkielety wykrzykując chwałe Aresa. GM: Zmiotłeś je z powierzchni ziemii. GM: Rozpadły się i nie ruszaju. PL: Biorę łuk i strzały. GM: Nie mają strzał. PL: Jak wyciągnę strzały z tarczy to się rozleci? GM: Możesz wyciągnąć ze stopy. PL: Mmm krwawienie. PL: Podoba mnie się to. PL: I tak muszę ją złamać, żeby wyciągnąć. PL: Więc wiesz. GM: Możesz uratować jedną strzałe z tarczy. GM: Tylko ona nie ułamała się podczas walki. PL: Dobrze tak więc robię. PL: Dodatkowo wyciągam strzałę z nogi i owijam ją częścią swojego ubrania, żeby nie krwawiła. GM: "słyszysz złowieszcze beczenie bojowe zza swoich pleców". PL: Koza dalej za drzwiami? GM: Co robisz? GM: Odwracasz się ? PL: Tak. GM: Widzisz nieumarłą koze szarżującą na ciebie. PL: Strzelam jej z łuku w łeb. GM: Niemasz czasu naciągnąć łuku. PL: No to chuj wystawiam pół włóczni tak, żeby się nadziała i nie miała szans mnie zabić. GM: Koza z łatwością zniszczyła drzewce twojej włóczni i nadziała twoją prawą ręke na rogi. GM: Krzyknąłeś z bólu- przeklinając Hadesa i jego potwory. PL: Jakim cudem nie nadziała się na grot? GM: Bo masz tą częśc bez grotu ? GM: Grot ma koza w sobie ciągle. PL: Wyciągam z niej złamaną włócznię po czym wrzucam jej zwłoki na płytę. PL: Cytuję. PL: Skoro wyciągnąłem to raczej tą część z grotem nie? GM: Naprawde chciałbyś grzebać w nieumarłej kozie. GM: Nie bałeś się klątwy/zarazy? PL: No dobra mam zranioną rękę. PL: Wyciągam jedyną strzałę i dźgam ją jak sztyletem. GM: Zdechła. PL: Jest tu jakiś kamień? GM: Podczas walki z kozą za tobą otworzyły się drzwi. PL: Albo coś ciężkiego. GM: Kości. GM: Tarcza. GM: Sama koza... PL: Biorę jedną kość i uderzam nią tak, żeby zrobić prowizoryczne ostrze. PL: Robię tak jeszcze z 3, żeby mieć zapas. PL: Obcinam jedną z nich głowę kozią i pakuję do plecaka. GM: Dobrze. GM: W międzyczasie. PL: Opatruję sobie rękę kawałkiem ubrania i idę dalej. GM: Zza drzwi widzisz Beholdera. PL: Jak wygląda? PL: I jak stoi? GM: Straszne dwu metrowe stworzenie, pomiot Hadesa lewitujący metr na gruntem. GM: Ma wielkie wyłupiaste oko po środku. GM: Oraz dwanaście małych oczek rozmieszczonych na czułkach po bokach. PL: Wyciągam strzałę z kozy i strzelam w duże oko. GM: Twoja prawa ręka nie działa tak jak powinna. PL: I tak próbuję, zdam się na greckie przeznaczenie. GM: Krwawiącą zniszczoną ręką chwyciłeś strzałe. GM: Z całej siły pociągnąłeś. GM: Straciłeś kontrole nad ręką. GM: Wyrwałeś jednak strzałe. GM: Z kozy. GM: Beholder zaczął coś mamrotać. GM: Co robisz ? GM: Jest 10 metrów od ciebie. PL: Naciągam cięciwę lewą ręką, prawą tylko zapierając łuk, żeby nie wypadł. PL: Tak się na igrzyskach strzela, żeby nie było. GM: Nie masz kontroli nad ręką. GM: Ona ci zwisa bezwładnie. PL: Hmm. PL: Ciężka sprawa. PL: Czy poza beholderem widzę tam coś ciekawego? GM: Pochodnie przy ścianach. PL: Odstrasza go światło? GM: Nie. PL: To biorę pochodnię i tarczę do lewej ręki i tak go szarżuję. GM: Twoja prawa ręka ożyła i zaczęła chwytać cię za szyje. GM: Beholder ciągle mamrocze. PL: Atakuję jego oczy pochodnią. GM: Twoja ręka cię dusi powstrzymując jakąkolwiek akcje. PL: Obcinam sobie dłoń kościanym mieczem i przypalam ranę pochodnią. GM: Krzyk z bólu był tak głośny że Beholder cofnął się metr od ciebie. GM: Widzisz gwiazdy, wszystko jest zamglone. PL: Modlę się do aresa. GM: Ares wyśmiewa słabych i tych którzy modlą się do niego bez zwycięstwa. PL: Hmm. PL: To modlę się do ateny. GM: Atena jako bogini mądrości znielubiła cię po zignorowaniu rad mądrego starca. PL: Zdesperowany atakuję oczy potwora pochodnią. GM: Resztką sił zwaliłeś się na potwora- powalając go na ziemie ciężarem ciała, twoja ręka zatopiła się głęboko w oku beholdera a pochodnia wypaliła wzrok kreatury. GM: Krzycząc swoje cierpienie wbijałeś swoją dłoń w gałke oczną potwora tak długo aż wreszcie nie przestał się ruszać. PL: Umarliśmy obaj? PL: Czy po powstrzymaniu krwawienia mam szansę wyjść? GM: Z braku sił straciłeś przytomność. GM: Po niewiadomo jak długim czasie. GM: Obudziłeś się. GM: Świat wydawał się teraz taki ciekawy. GM: I bardziej... okrągły. GM: Zaglądałeś w każdy kąt i w każdą wnęke. GM: Ludzie też byli interesujący ale potrafili oszukać. GM: Postanowiłeś więc nie zadawać się z nimi. GM: Nic, co nie jest zrozumiane nie może być blisko ciebie. PL: Czy zostałem beholderem? GM: Ludzie-będąc wieczną zagadką stanowią zagrożenie. GM: Jednak po pewnym czasie. GM: Zrobiło ci się ... smutno.. GM: brakowało ci widoku tych znienawidzonych przez bogów istot. GM: Zacząłeś więc wskrzeszać ludzi i przejmować nad nimi kontrole. GM: prowadziłeś z nimi konwersacje o wszystkich odkryciach swojej jaskini. GM: kazałeś rozświetlić swoje leże, by... choć trochę przypominało ci świat zewnętrzny. GM: Śmiertelnicy! Strzeżcie się tych, którzy nie słuchają mądrych rad tego co stare, tylko na nowo chcą budować własny świat. GM: Strzeżcie się paranoi oraz zbytniej ciekawości. GM: Strzeżcie się zostania... Beholderem. PL: Piękna historia. PL: Spodziewałem się takiego zakończenia. PL: Bardziej bym się zdziwił jakby zesłano mnie od razu do hadesu I poddano torturom. PL: Ale fajne. PL: to się dało wygrać. PL: tylko trzeba było słuchać rad xD. GM: Twoja postać dosłownie posiadała wszystkie cechy charakteru Beholdera. PL: Oj.

Xeno

Takie tam wypociny człowieka, krótkie opowiastki lub wiersze o tym, co mi się nie podoba, lub po prostu opowieści fantastyczne. Zapraszam do komentarzy i opinii.

  • Nikt nic nie powiedział. Jeszcze...
, żeby skomentować.