Krótkie Histeryjki 2018-09-19

Satyra Społeczeństwa

Długość: 0 RSS

Niebo wyglądało nadzwyczaj nudno i dennie. Czyjaś sumienna ręka pracownicy w PRL'owskim sklepie umyła je po swojemu, nie zostawiając na nim ani jednego interesującego miejsca. Liście szeleściły jak karty starej, rozpadającej się księgi opisującej sądy prowadzone na zwierzętach w czasach średniowiecza. Kolejny dzień przyniesie to co zwykle, więc wydawał się tak ważny jak ta opowieść. Był nudny i zwyczajny, Jak wszystko. Odetchnęła głęboko świeżym, górskim powietrzem i spojrzała na majaczące w oddali szczyty. Jej „znajomi" mijali ją bezładnymi grupkami, rozmawiając o najnowszym sezonie „The Walking Dead" przez messangera. Szedł na początku grupy, tuż za wychowawczynią, śmiejąc się z nowych memów na jbzd.pl ze swoimi kumplami, których jedynym życiowym celem było udawanie że jakiś mają. No cóż-pomyślała, westchnąwszy. -to zdecydowanie nie moja liga. Postanowiła skupić się na obeszczanym menelu, który właśnie podpierając się ciupagą usilnie próbował wstać z czegoś co kiedyś można by nazwać ławką, podeszła do niego i zrobiła parę zdjęć na pamiątkę, w końcu to wyjazd w góry. Nałożyła na uszy słuchawki i przymknęła oczy, rozkoszując się chwilą. Niestety nawet lecące na setce „Crawling in my skin" nie zajęło jej świadomości na tyle, by jej wewnętrzny radar nie zarejestrował coraz to bardziej przybliżającego się obiektu jej nienawiści. Z każdą chwilą zwalniał, pochylając się nad swoim Xperia I-samsungiem galaxy ósemką, zobaczyła że przegląda fejsbuka, lajkując zdjęcia tego co ludzie jedli dziś na śniadanie. W końcu oboje zostali z tyłu grupy, on wlokąc się parę kroków przed nią. Próbowała skupić się na muzyce, jednak nie mogła uspokoić zaciskających się w pięść rąk. Klasa miała wyjebane że parę no-name'mów zostało w tyle, jednak ona się tym nie przejęła, uniosła głowę i uśmiechnęła się do siebie myśląc na możliwymi torturami i cierpieniem jakie mogłaby by sprawić fanatykowi fejsbukowych śniadań. Z błogiego stanu wytrąciły ją spadające krople zapowiedzianego deszczu. -Kurwa. Pomyślała główna bochaterka, nie wzięłam parasola, a w plecaku mam całą książkową serie wiedźmina, trzeba spytać się czy jakiś frajer nie ma. Postanowiła więc przyśpieszyć kroku. Kiedy mijała drugiego wyrzutka społecznego, zobaczyła że ma on parasol przywiązany do swojej kostki. Wstrzymała więc chwilową myśli ćwiartowania oraz rozrywania końmi, zebrała się w sobie i spytała się nieśmiało (ukrywając mordercze intencje). -Te fejsbuk daj parasola, ty i tak nie czytasz a twój xperia I-samsung Z-ósemka jest wodoodporny. Podniósł głowę, spojrzał się badawczo na jakiegoś ptaka siedzącego na drzewie. Myślał pewnie czy to ptak do niego mówił , Debil. Idiota wrócił to przerwanej czynności i nagle z jego xperi dało się słyszeć dźwięki pianina, puścił "dla Elizy". -Czego ty kurwa słuchasz, dasz ten parasol? -Weś se. Dziewczyna wzięła parasolkę, i rozłożyła ją nad sobą, fejsbuk przemókł do suchej nitki. Szli tak sobie aż doszli do tabliczki z wyrzeźbionym nożem kutasem. Po chwili huk grzmotu przywrócił bochaterce dawny nastrój średniowiecznego kata. Ale byłoby zajebiście jakby teraz pierdolnął w ciebie piorun, albo jakieś dzikie zwierze przebiło twoje wnętrzności. Czekaj. Co ? O huj ja to na gło... Przerwała, przedzierając się przez zarośla coś lub ktoś szybko się zbliżało. W chwili gdy zobaczyła masywną czarną postać, zaczęła myśleć nad rasistowskim żartem pasującym do całej sytuacji. Dzik przystanął poruszył ryjem, cicho chrumkając. Jego sierść była pozlepiana i przemoknięta od wody. W końcu zwierzę utkwiło małe, paciorkowate oczy w grającym urządzeniu. Pochyliło się, szykując się do szarży. Fanka łamania kołem , szarpnęła no name'a za ręka, wyrywała mu jego xperie ósemke i z rozmachem cisnęła go w krzaki. Fejsbuk krzyknął, przez zabranie mu telefonu całe jego życie widocznie straciło jakikolwiek sens, bo zamiast uciekać przed odyńcem, jako dziewczyna uczyniła, rzucił się szczupakiem za odlatującym telefonem, prosto pod wielkie monstrualne twarde kły czarnego dzika. Siła uderzenia rzuciła frajerem o skały, złapał on jednak telefon i trzymał go przy sercu skulony w pozycji embrionalnej. W tym momencie w tabliczkę z kutasem uderzyła błyskawica, tabliczka spadła na ziemie, a na drugiej stronie była informacja o tym żeby nie puszczać muzyki klasycznej w pobliżu dzikich zwierząt. W tym samym czasie piosenka osiągnęła swoje crescendo. Postać żeńska dość mało kobieco chwyciła tabliczkę i z siłą „none fucks given" zdzieliła dzika kutasem prosto w ryja. Dzik zrozpaczony i skonfudowany uciekł w zarośla. Przez chwile stała jak wrośnięta w ziemię, a potem chwyciła się za brzuch i zaczęła histerycznie się śmiać powtarzając co chwile xD xD xD No name leżał na brzuchu a jego krew mieszała się z moczem i deszczem. Pani terminator podeszła do niego i delikatnie obróciła go na plecy. Ciemna plama na jego koszulce szybko się powiększała. Zbielałe wargi poczęły poruszać się jak u złotej rybki, szeptały one następujące słowa. -Szybka pękła, proszę zadzwoń... do... serwisu... -Dobrze... ale pierw może cię opatrzę... Z kieszeni spodni wydobyła nóż polowy, rozcięła koszulkę ofiary, zobaczyła dwie szarpane rany i wypływające z nich wnętrzności. -Dobra... To czemu dałeś się zranić za ten swój durny telefon? Mówiąc to zaczęła drzeć swoją koszulkę na pasy, następnie wyjęła butelkę wody z kostki no name'a by odkazić ranę. Przez cały ten czas dało się słyszeć nieskładne majaczenie rannego. -Dobra, pierwszy krok twojego powrotu do krainy żywych mamy już za sobą, teraz trzeba cię zszyć, na szczęście mam ze sobą igłę. -Ja nie chcę żyć.. Wypowiedział dziwnie wyraźnie poturbowany mężczyzna, gapiąc się na zakryte stanikiem piersi głównej bochaterki. Dziewczyna lekko przechyliła głowę, strzeliła kostkami, i wolno poczęła wymawiać te oto słowa -Czyli, próbujesz mi powiedzieć że straciłam swoją ulubioną bluzkę, którą dostałam zresztą od samego Chestera Benningtona, A ty nie chcesz żyć tak ? Na twarzy naszej protagonistki dało się zobaczyć makabryczny uśmiech od ucha do ucha, który niebezpiecznie napinał każdy mięsień, mordercze intencje, przy których spotkanie z dzikiem można by porównać do zabawy z dziećmi w piaskownicy dało się wyczuć w powietrzu. Dziewczyna kontynuowała, mówiąc przez zaciśnięte zęby. -Myślę że majaczysz, i nie myślisz trzeźwo, mój przyjacielu, trzeba cię poskładać do kupy i obawiam się że nie masz w tym temacie za dużo do powiedzenia. Fanka „Linkin Parku" zaczęła przykładać igłę do ciała biedaka. Nagle dziecko fejsbuka mocno zamachnęło się dłonią wytrącając igłę z rąk swojego wybawcy. Spadła owa igła na ziemię i została przygnieciona glanem głównej bochaterki. Myśli powróciły, tortura wodna, żelazna dziewica, madejowe łoże, doły kloaczne, zamrażanie, wyrywanie paznokci, krwawy orzeł, worek ze szczurem, szubienica łańcuchowa, wydłubywanie oczodołów, łamanie kołem, rozrywanie końmi, tygrysia ława.... -Dobra ! Czego ode mnie chcesz człowieku ? Nasza protagonistka była teraz w naprawdę niefajnym stanie. Rany chłopaka otworzyły się jeszcze bardziej po gwałtownym ruchem ręką, krew przybrała ciemniejszą barwę, emosek nie wydawał się jednak przejmować ulatującym z niego życiem , chciał rozmawiać. -Wiesz, długo czekałem na śmierć... gdy miałem sześć lat zginęła moja matka, nie wiedziałem jeszcze wtedy za bardzo na czym polega śmierć, myślałem że pojechała sobie w pizdu i zostawiła mnie z moim ojcem. Właściwie nigdy nie dowiedziałem się prawdy... Kiedy moja matka była w zaawansowanej ciąży, jadąc taksówką do szpitala, ojciec sprzedał samochód żeby mieć więcej heroiny.. tak czy inaczej w taksówce leciało „Dla Elizy" Beethovena. Mojej mamie do tego stopnia spodobał się gust muzyczny taksówkarza że prawdopodobnie zaczęła z nim potem chodzić... Tak czy inaczej, „Dla Elizy" stało się ulubionym utworem mojej matki, codziennie słyszałem ten utwór przynajmniej osiem razy. Raz, jak byłem mały spytałem się mamy, dlaczego tak lubi „Dla Elizy". Na co ona powiedziała mi że „Dla Elizy" przypomina jej o osobie którą kocha najbardziej na świecie, a marzeniem tej osoby, byłoby puścić to w górach podczas deszczu. Wtedy jeszcze myślałem że tatko może lubiał ten utwór tylko starannie ukrywał to, zamykając się w swoim dźwiękoszczelnym gabinecie, za każdym razem, kiedy wracał do domu. Tak czy inaczej moja matka umarła, a mój ojciec został milionerem... Mój tata dał mi telefon, po matce została mi piosenka. Przez cały ten czas chłopak nie zauważył nawet że dziewczyna trzymała go za rękę uważnie badając jego puls. Bochaterka, słysząc że oczekuje on jakiejkolwiek odpowiedzi, spytała się go. -To czemu właściwie chcesz umrzeć ? Chłopak spojrzał się na nią, zmuszając resztki swojej siły do uśmiechu, i rzekł -Zaraz ci powiem Marysiu, ale pierw czy nie mogłabyś puścić „Dla Elizy" po raz ostatni? Marysia stwierdziwszy że ten człowiek już nic nie rozumie, wzięła jego telefon, włączyła youtube i po chwili dało się słyszeć „Crawling in my skin" linkin parku, puszczone na setkę z maksymalnym basem. Okazało się że Xperia I-samsung galaxy ósemka wyciąga o wiele wyższą jakość dźwięku niż telefon protagonistki. Piękna melodia zespołu linkin park wypełniła górską ścieżkę. -Dziękuje ci, to naprawdę wiele dla mnie znaczy... Dziewczynie chciało się śmiać, pomyślała, ja naprawdę jestem chora psychicznie, nie powinno mi się chcieć śmiać, ale... trzeba się powstrzymać. Zebrała się w sobie i spytała go raz jeszcze. -To dlaczego chciałeś umrzeć? Fanatyk „Dla Elizy" otworzył swoje ciężkie powieki i ledwie słyszalnym głosem powiedział. -To zabawne wiesz? Nie pamiętam. Potem skonał. Dobra stwierdziła dziewczyna, „Crawling in my skin" się przejadło, właściwie to całe „Dla Elizy" nie było takie znowu złe, jeden huj, telefon trafia do mnie, w zamian z bluzkę. -ZARAZ KURWA CO? Dziewczyna przybrawszy uprzednio twarz berserkera spojrzała się zabójczym spojrzeniem średniowiecznego kata na zmarłego człowieka. Następnie krzycząc w niebo głosy z rozmachem kopnęła zwłoki w bok. Potem upadła na ziemię i zaczęła histerycznie się śmiać, gdy w tle leciało już poraz ostatni „Dla Elizy". -On nawet nie pamięta dlaczego chciał zdechnąć xD, japierdole. Dało się słyszeć gdzieś pomiędzy histerycznym śmiechem a spazmatycznym łapaniem powietrza by od śmiechu nie umrzeć u dziewczyny. Nasza protagonistka śmiała się tak głośno że nie zauważyła nawet helikoptera ratunkowego, który przyleciał właśnie, jej na ratunek. Kiedy Siły ratunkowe zabrały ją z wycieczki w górach, zaczęły się pytania. Pierw przesłuchała Marysie pani psycholog. Potem policja, następnie psycholog policyjny, Potem jeszcze paru psychiatrów, stwierdzili oni że wyjątkowo trudne musiało być dla tej dziewczyny życie po tych wydarzeniach, czego oczywiście wypierała się Marysia, wkurwiona nieco, bo przymusowe spotkania z psychologiem, w ogóle nie pokrywały się z trasą koncertową linkin parku. Psychologowie wymusili też na niej antydepresanty, Xanax i inne takie. Same najmocniejsze. Po dwóch miesiącach, psychologom udało się skutecznie wykorzenić z Bochaterki wszelką chęć życia oraz wszystkie emocje. Pusta skorupa człowieka, na terapii antydepresyjnej, zmuszana by opowiadać w kółko i w kółko tą samą nudną już niezwykle historie. Postanowiła raz ostatni pójść na koncert swojego ulubionego zespołu. Podczas koncertu, Marysia przedawkowała alkochol i śmiertelna mieszanka wódki ze Xanax'em spowodowała u niej śmierć. Koniec, końców psycholodzy przekonali rodzinę zmarłej by pochowali ją obok tego chłopaka od „Dla Elizy" swojego wroga, któremu nawet po śmierci udało się zniszczyć jej życie. Koniec.

Xeno

Takie tam wypociny człowieka, krótkie opowiastki lub wiersze o tym, co mi się nie podoba, lub po prostu opowieści fantastyczne. Zapraszam do komentarzy i opinii.

  • Nikt nic nie powiedział. Jeszcze...
, żeby skomentować.